michałanioł michałanioł
878
BLOG

Niekompetencja ekologów a sens polowań

michałanioł michałanioł Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

W tym artykule nie zamierzam polemizować z efektem cieplarnianym, czy topnieniem lodowców. Chodzi mi o przyjrzenie się ludziom, którzy się tym zajmują i niestety często się na te tematy wypowiadają. A co gorsza robią to z jakimś mesjańskim przekonaniem o swojej wyższości nad wszystkimi wkoło, a zwłaszcza nad adresatami wypowiedzi. Najbardziej, przynajmniej dla mnie, jest to irytujące w akcjach i wypowiedziach potępiających polowania, czy szerzej gospodarkę łowiecką. Sam nie jestem myśliwym, ale moja wiedza o funkcjonowaniu ekosystemu jest na tyle duża, że poziom argumentacji mnie po prostu szczerze irytuje. W zasadzie na każdym kroku sprowadza się to grania na emocjach ludzi, jak to te biedne zwierzątka cierpią i są krzywdzone, a w przypadku większych debili to nawet mamy sugestie o zakazie polowań lub o karach dla myśliwych. Skrajny przejaw tępoty.

Zacznijmy od skrótowego wyjaśnienia czym jest ekosystem i jak to funkcjonuje. Uproszczona definicja ekosystemu to zespół gatunków egzystujących na określonym obszarze, korzystających z ograniczonych zasobów i narażonych na te same zagrożenia wynikające z katastrof naturalnych. Dodać do tego można jeszcze, że wszystkie te gatunki wzajemnie są od siebie zależne i wzajemnie na siebie wpływają i podlegają identycznym zmianą klimatycznym. Funkcjonowanie tego wszystkiego objaśnię na bardzo uproszczonym przykładzie czteroelementowym : drapieżnik, roślinożerca, trawka, drzewko. A więc, pada sobie deszczyk, świecie sobie słonko, rośnie sobie trawka. Jak trawka za bardzo urośnie i zacznie chronić powierzchnię gruntu zbyt dobrze, to pomiędzy jej źdźbłami w wilgoci będzie mogło wykiełkować nasionko drzewka. A jak drzewko urośnie to zagłuszy trawkę i będziemy mieli las. Ale jest roślinożerca, który przychodzi i zjada trawkę i siewki drzewek. Zgryzanie trawie nie szkodzi bo trawa rośnie od spodu, a nie od czubka jak inne rośliny, a na dodatek jak suchych liści trawy jest za dużo to może się zakończyć pożarem i może się to źle skończyć dla drzewek, zwłaszcza młodych, w mniejszym stopniu dla trawki. Drzewa też mają korzyść z roślinożercy, bo ten czasami zjada nasiona drzew i pomaga im się rozsiewać, a na wylocie, to one przecież wypadają razem z nawozem. Sęk w tym, że roślinożercy się mnożą, a jak się rozmnożą za bardzo to wyjedzą trawę do korzeni, wygryzą wszystkie nasiona drzew, a na końcu obgryzą korę z dorosłych drzew i w końcu same padną z głodu. Ale z pomocą roślinom przychodzi drapieżnik, który ogranicza populację roślinożerców. Żeby było ciekawiej to działania drapieżnika są też korzystne dla roślinożerców, ponieważ zjada on tylko osobniki chore, stare lub młode. Młodych trochę szkoda, ale to też forma regulacji liczebności, natomiast chore i stare nie powinny się mnożyć bo mogą przekazać złe i słabe geny kolejnym pokoleniom, a to źle wpłynie na cały gatunek roślinożerców. Znowu chore i słabe drapieżniki jak nie są wstanie dogonić roślinożerców, to są nieprzydatne i w ten sposób w ich gatunku też mamy selekcję. Rozwijanie bardziej skomplikowanych zależności w tym tekście nie ma sensu i tylko by zaciemniło przekaz. Podsumowawszy, żeby ekosystem funkcjonował, potrzebne są wszystkie jego elementy. Tylko wtedy jest w równowadze.

Wróćmy jednak do realiów z naszych pól i lasów. Jeżeli ktoś jest spostrzegawczy to od razu zauważy że u nas brakuje jednego elementu z tej układanki, a mianowicie ostatniego, drapieżnika. Odpowiedzią dlaczego go nie ma, jest człowiek. Drapieżnik, jak każde zwierze to oportunista. Gdzie mu się będzie chciało biegać za jeleniem, nawet starym. Po prostu podejdzie do uwiązanej do palika krowy i jej uwali jedną nogę. Podobno ciągle niedźwiedzie w Bieszczadach sobie urządzają takie wypady pod chałupy. Dzisiaj to można do Ministerstwa Rolnictwa pisać skargi czy coś, ale przez ostatnich kilka tysięcy lat, to od krowy zależało przeżycie rodziny i to w kontekście czysto biologicznym. Nie miałeś mleka, nie miałeś jajek, to zdychałeś z głodu. Gdzie tam od niepiśmiennego kmiecia można było oczekiwać zrozumienia ekosystemu. Chociaż pewnie w wielu przypadkach można by się zdziwić, ale nawet dzisiaj jak takie wilki wyjadłyby ci oborę, to trochę by ci adrenalinka skoczyła. Dawniej chłopom nie wolno było samym iść i polować, ale jaśnie pan w końcu musiał się misiem i wilkiem zająć jak mu chłopy zaczęły padać jak muchy, a podatków nie miał z kogo ściągać. No i tak się to toczyło przez kilka tysięcy lat, aż w końcu patron przestał mieć tego rodzaju problem ze ściągalnością podatków, a polowanie na misia i wilka stało się atrakcją. Wróciwszy jednak do naszych realiów, to trzeba wyraźnie powiedzieć, że w naszych lasach nie ma drapieżników dostatecznie silnych do upolowania jelenia, dzika, czy nawet silniejszego okazu sarny. Te trzy gatunki to główni roślinożercy naszych lasów i trochę także łąk. Wszystkie one rozmnażają się w tempie, nazwijmy go, geometrycznym. Najszybciej rozmnaża się dzik, a na dodatek to gatunek w dużym stopniu wszystkożerny co dodatkowo zwiększa jego bazę pokarmową. Geometryczne tempo rozrodu oznacza, że każde pokolenie jest przynajmniej na starcie, dwa razy liczniejsze od poprzedniego. Oczywiście specjaliści pewnie wytkną mi pewne niedociągnięcia w wyliczeniach, ale dla sensowności przekazu nie będą one istotne. Istotny natomiast jest fakt, że po kilku lub kilkunastu latach takiego niekontrolowanego wzrostu populacji roślinożerców, dojdzie do zapaści biologicznej i to wszystkiego. Pierwszy obumrze las, brak młodych roślin, brak runa leśnego, w końcu usychające drzewa z obgryzioną korą. Wszystkim, którzy nic nie wiedzą o drzewach, należy wyjaśnić, że pod korą jest transportowana woda i soki roślinne. Bez kory komórki zamierają i wyższe partie drzewa nie dostają wody, a korzenie soków odżywczych. Las po prostu uschnie. Niemal równocześnie wygłodniałe zwierzęta wyjdą na pola uprawne. Straty w uprawach doprowadzą do ogromnego wzrostu cen żywności. Społeczeństwo zacznie się buntować. Bardzo szybko zaczną pojawiać się problemy z wypłatą rekompensat dla rolnictwa. Zwolennicy ekologii dość krótko będą szczęśliwi, bo to ich także dosięgnie. Po kilkunastu latach takiej fanaberii nie będzie lasu, nie będzie żywności, za to będą całe tabuny wygłodniałych jeleni i dzików, których wygląd będzie przypominał obrazy nieżyjącego malarza Zdzisława Beksińskiego. Wtedy zacznie się problem i najpewniej ci co teraz wołają o zaprzestanie polowań wpadną na jeszcze głupszy pomysł, a może nawet bardziej barbarzyński, a mianowicie wytrucia nadmiaru zwierzyny. Dlaczego mówię o wytruciu ? Ponieważ problem z regulowaniem pogłowia już się pojawił. W tym roku w kilku wschodnich powiatach liczebność dzików urosła tak bardzo, że zniszczyły dożo więcej upraw niż w roku poprzednim, a próba odstrzału wyznaczonej liczby sztuk się nie udała. Po prostu zwierząt było za dużo.

Dla większości mieszczuchów ten problem wydaję się irracjonalny, ale w wielu miastach pojawiają się zwierzęta, które normalnie wśród ludzi nie żyją. Jelenie i sarny to ciągle rzadkość na ulicach, ale dziki to w niektórych miastach zaczyna być wręcz problemem. Wszelkie sugestie, że polowania są zjawiskiem nie etycznym lub nagannym, są po prostu głupie. W tym kontekście nawoływania ekologów sugerujące szkodliwość gospodarki łowieckiej to przejaw kompletnego braku wiedzy, którą ja wyniosłem z podstawówki i szkoły średniej. Oczywiście można powiedzieć, by przywrócić lasom drapieżniki. Ale pomijając problemy skali takiej hodowli, to wątpię by ludzie byli zadowoleni z obecności w ich pobliżu watahy wilków lub nawet pojedynczego niedźwiedzia. Te zwierzęta są po prostu potencjalnie groźne. Oczywiście okazjonalne pojawienie się takiego zwierzęcia w okolicy i to w taki sposób, że ludzie by go zobaczyli, byłoby ciekawą sensacją, ale wątpię by większość z nas chciała by po naszej okolicy wędrował sobie regularnie ćwierć tonowy niedźwiedź, lub stado wilków, o który większość nie wie, że są z grubsza wielkości bernardyna każdy. Przy spojrzeniu z tej strony polowania wydają się nie tylko zjawiskiem właściwym, ale nawet koniecznym i to nie tylko dla naszej egzystencji, ale również dla zachowania bioróżnorodności tego co nam jeszcze pozostało.

A wracając do ekologów działalność tego typu organizacji nie ma nic wspólnego z troską o przyrodę lub szerzej ziemię. W wielu przypadkach mamy do czynienie z najzwyklejszym wymuszeniem na przedsiębiorcach pieniędzy w zamian za nie utrudnianie rozpoczętych inwestycji i nie narażanie ich na straty. To po prostu biznes, który bez problemu można zakwalifikować do kategorii działalności przestępczej. W końcu wymuszenie jest w kodeksie karnym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie